Dlaczego zacząłem pisać fantastykę postapokaliptyczą?

Być może kiedyś zdarzyło mi się powiedzieć coś w rodzaju „to wyświechtane post apo”. A teraz nagle sam zaczynam pisać post apo i czuję się jak sprzedawczyk. Skoro zaczynam się tłumaczyć, to pewnie coś w tym jest… Coś muszę mieć za uszami.
Długo rozważałem, czy informować o tym, co teraz piszę. W końcu ogłaszam średnio raz na dwa miesiące, że piszę nową książkę i zazwyczaj jestem szczerze przekonany, że tym razem dociągnę ją do końca. I zwykle po dwóch miesiącach mam kolejny, rewelacyjny pomysł. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Choćby dlatego, że napisałem już chyba grubo ponad połowę.
Ale do rzeczy… dlaczego zacząłem pisać post-apo?
Nie jestem szczególnym entuzjastą fantasy
Nigdy nie kryłem się z tym, że nie przepadam za fantasy. Lubię trylogię husycką Sapokowskiego i podobało mi się kilka innych książek, ale nie była to tak do końca moja bajka. Świat Herna wprawdzie przemawiał do mnie, ale nie jestem do końca przekonany, czy udało mi się oddać klimat tak, jak go sobie wyobrażałem. Wyobrażanie sobie lasów i bagien to jedno, a sugestywne opisanie to drugie.
Dlaczego teraz ma być inaczej? No cóż… Nie wiem, czy tak będzie, ale wiem za to, że w Zonie i w zgliszczach Waszyngtonu, czuję się jak u siebie w domu (mam dwójkę dzieci).
Wpadłem na dobry pomysł?
To pewnie zweryfikuje życie, ale wydaje mi się, że wszedłem w coś, w co inni pisarze wchodzą raczej niechętnie. Nie ma u mnie spektakularnych eksplozji atomowych ani tajemniczej epidemii. Mój świat pogrążyła katastrofa znacznie innej natury. Nie chcę za dużo zdradzać, ale chodzi o kruchość podwalin, na których zbudowany jest system. No… chlapię jęzorem jak baba w poczekalni u lekarza.
Wykorzystałem miejsca, które znam
Akcja w większości dzieje się we Wrocławiu i okolicach. Pojawią się mosty Pomorskie, elektrownia wodna, Arsenał, rynek i lotnisko sportowe w Szymanowie. Znaczącą rolę otrzymają także ruiny zakładów chemicznych w Brzegu Dolnym, które kryją ciekawą historię. Zakłady Anorgana GmbH wybudowali naziści. W czasie II Wojny Światowej mieściła się tam filia Gross-Rosen. Więźniowie pracowali przy napełnianiu bomb i pocisków artyleryjskich sarinem i tabunem. Czyż można wyobrazić sobie mroczniejszą scenerię dla końca świata?
To był impuls
Najistotniejszą kwestią jest to, że nie był to efekt długiego procesu myślowego. Pewnego dnia obudziłem się z pomysłem na opowiadanie. Wieczorem zacząłem pisać i przez kilka pierwszych dni pisałem średnio 15-25 tys. znaków dziennie. Wybrałem narrację pierwszoosobową, co okazało się dla mnie strzałem w dziesiątkę (wcześniej pisałem w trzeciej). Wpakowałem tam mnóstwo pokręconego humoru.
Myślę, że będzie grubo. Będzie krew, czołgi, benzyna, oblężenie Festung Breslau i sceny batalistyczne. No i bohater jest dość nowatorski jak na post-apo, albowiem jest muzykantem.